Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/476

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tym samym kształtem działając, bez szkody
Wywiodłeś Polskę, choć groźne niebiosy;
A doczekawszy słońca i pogody,
W bezpiecznem miejscu złożyłeś jej losy.


XXXVI.

Ufny w swe twierdze, lud niektórej ziemi
Słodkim twym prawom nie chciał ugiąć szyję;
Więc, zasklepiony baszty cyklopskiemi,
Mniemał, że w murach od ciebie się skryje.
Wiedzieli jednak, że dobrą jest straża,
Ale bezpieczniej gnuśnieć za okopy,
I nikt z narodu, chociaż się odgraża,
Nie wyniósł z miasta przepłoszonej stopy.
Tak żółw leniwy, ośmielony ciszą,
Z rogowej konchy wymknie się nieznacznie,
Spojrzy, że ludzie nie widzą, nie słyszą,
Wytknie pazury i przepełzać zacznie.


XXXVII.

Lecz go znienacka ubodnij żelazem,
Zaczmycha zwierzę, nikczemne i głupie,
Przytuli głowę i upadnie głazem,
Mocno skurczone w rogowej skorupie.
Tym kształtem owi, przymknięci do ściany,
Zrzucili miecze i wojną nie grożą.
Królu łaskawy! znałeś rokoszany,
Aleś zdał pomstę na prawicę Bożą.
Nie chciałeś ludzkich cierpień i katuszy,
Aby okazać, żeś król nie morderca,
I obyczajem rodzicielskiej duszy
Wszystkicheś równie przysłonił do serca:


XXXVIII.

Aby nie tylko twoi bojownicy,
Którzy przy tobie dzień zwycięstwa święcą,
Lecz i przeciwni, wyzuci z przyłbicy