Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/469

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XVII.

Tutaj widziano zacność wiekopomną,
Jakiej przykładów w dziejach nie znajdziecie:
Królu! godzieneś, by twą duszę skromną
Jak przynależy opiewano w świecie.
Gdy bowiem państwo, troskliwe o władzę
I przez zazdrosnych zabiegów niemało,
Mając ulegnąć cesarskiej powadze,
Na jego stronę swe serce skłaniało;
Ty, pełnym żaglem pływając wesoło,
Twój silny rudel wstrzymałeś na chwilę,
I sam zwolniwszy twej Fortuny koło,
Chciałeś zaniechać jej obrotów tyle.


XVIII.

Widziała ziemia, jakeś w dobrej myśli
Chciał cesarzowi ustępować danku!
Gdyby on jeno szedł ku dziełu ściślej,
Nad swemi prawy czuwał bez przestanku;
Ale, dość mając królewskich oznaków,
Puścił bezczynnie dalszych starań wodze,
I sam nie przyszedł po berło Polaków,
I ciebie, mężu, chciał wstrzymać na drodze.
Cieniem królewskiej władzy i imienia
Chciał puścić tuman w twe rycerskie oko:
Rychło postrzegłeś, że nie w tor sumienia,
Jedno chciał działać zdradziecką przewłoką.


XIX.

Oziębłe serce dostrzegłszy z daleka,
Nie chciałeś czekać w niewolniczym tłumie;
Bo pocóż łaski świadczyć dla człowieka,
Po którym nie znać, że wdzięcznym być umie?
Czyniłeś wszystko dla przyjaznej zgody;
Lecz skoroś widział, że przyjaźń umknęła,
Więc się ważywszy na wszelkie przygody,
Jąłeś prawicę do wielkiego dzieła.