Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zawsze bardon ma strojony,
Wedle czasu, wedle strony,
Gdzie pogościć pragnie dłużej,
Gdzie z sandałów pył okurzy...

............
1862, przed zgonem. Wilno.


WARYANT ZAKOŃCZENIA
„WYROKU JANA KAZIMIERZA.”

HELENA.

Ojcze! daremnie swą ranę jątrzycie,
Jest jeszcze pora... zaradzić się zdoła:
Tu król przed nami... wybłagamy życie.

GNOIŃSKI.

Ale mu hańby nie omyjem z czoła,
Nie, moja córko! z sakwami i kijem
Pójdziem stąd zaraz w jaki kraj daleki,
Sponiewierane nazwisko ukryjem,
Obcą mi ziemią zasypiesz powieki.
Widzisz, król pisze, wyrokuje o nim,
Podpisał hańbę naszego nazwiska!
Uciekaj, córko... pod ziemię się schronim...
Patrzaj, lud na nas kamieniami ciska,
Tętnią siekiery, wznoszą rusztowanie...
Kat się urąga... opatruje ostrze...
Wnet winowajca pod pręgierzem stanie,
Na radość ojcu, na chlubę swej siostrze...
(Król, skończywszy pisać, klaszcze w dłonie. Wchodzi dworzanin).

KRÓl.

Oddać to pismo dozorcy więzienia.
Śpieszaj! tu niemasz chwili do stracenia.

(Dworzanin odchodzi).