Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/597

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
GNOIŃSKI.

Nie — Brutus bez drżenia
Skazał swe syny pod topór najprościej;
Lecz chrześcijanin inaczej ocenia
W rodzinnym domu swoje powinności.
Nie dla oklasku, który gmin omami,
Lecz dla ofiary wypełniając cnotę,
Winien, jak Chrystus, ze krwią i ze łzami
Krzyż swojej męki zanieść na Golgotę.

KRÓL.
Wybijcie myśli rozpaczliwe z głowy;

Z senatorami pomówię w tej sprawie.



SCENA SZÓSTA.

CIŻ i PAŹ.
PAŹ.
Przybywa tutaj część dworu królowej,

Która ze Śląska ciągnie ku Warszawie.
Wiedząc, że teraz król jegomość pono
Wracać do Polski powziął zamiar stały,
Chce, by pod jego rycerstwa zasłoną
Słabe niewiasty bezpieczniej jechały.

KRÓL.
Kędyż są listy?
PAŹ.

Jedna z dziewic dworu
Wnet je przyniesie.

CZARNIECKI (z niechęcią).

Tak!... tak, nie inaczej...
Królowa jejmość za wiele honoru
Biednym żołdakom okazywać raczy,
Gdy nam potrzeba lecieć dniem i nocą,
Być w Częstochowie za trzy dni najdalej...