Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jam wymierzył plan twierdzy i pochyłość ziemi,
A kiedy przyszło walczyć, biłem się z drugimi.
Kiedy mury obronne szturmowano szczerze,
Z Wybranowskim i Sernym, najpierwsi harcerze,
Skoczyliśmy na mury; bój kipiał zajadły,
Z obu stron kupy rannych i zabitych padły,
Ja zostałem nietknięty... nade mną wysoko
Czuwało oko Boże i królewskie oko.
Pochwalił moje męstwo, przypomniał mię sobie,
I przydał nowy klejnot ku mojej ozdobie.
A kiedy mi oddawał piękne dyplomata,
Wielki kanclerz koronny ściskał mię, jak brata...
Rzewno mi się zrobiło...

HANNA (z rozczuleniem).

Bo chwil takich mało.
Wam obu w tym uścisku pięknie być musiało...
Nie wątpiłam, że Niebo moje modły ziści...

WĄTORSKI.

Lecz pewnie towarzysze pękali z zawiści,
I nie wszystkich twarz była, jak twoja, wesoła?

BALTAZAR (z ukłonem).

Przepraszam, że się wtrącę: nie zgadliście zgoła..
Byłem w wojsku z za młodu, znam duch towarzyski;
Tam szczęśliwych spotkają braterskie uściski,
Rzewne powinszowania — potem kielich w ręce!

STANISŁAW.

Tak... nie znają zawiści szlachetni młodzieńce:
Bo tam, gdzie droga zasług dla wszystkich odkryta,
Nikt w kącie zapomniany zawiścią nie zgrzyta.
Więc towarzysze moi, chrobrzy a wspaniali,
Rzewniejszą od kanclerza pamiątkę mi dali:
To pismo o ich sercach świadczy jak najwierniej.

WĄTORSKI (czyta).

„My dowódcy piechotni, jezdni i pancerni,
Jednogłośnemi słowy to świadectwo piszem