Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
WĄTORSKI.

Mój Boże! a ja jestem z szeląga wyzuty!
Chciałem pogrzeb uświetnić, sprosić wielu gości...

Co tu począć?...
(Chodzi niespokojnie po scenie).
Zastawię moje posiadłości,

Powinni dać pieniądze... to środek jedyny...

BALTAZAR.

Jeden kmieć, dwa folwarczki i zamku ruiny
To całe wasze hrabstwo — długów co niemiara,

Lichwiarze na to wszystko nie dadzą talara.
(Kłania się).
Niech to będzie, co powiem, bez pańskiej obrazy...
WĄTORSKI.

Dać cyrograf na summę większą o dwa razy,
Zapewnić wielką lichwę...

BALTAZAR.

Nie dadzą i kwita!
Wprawdzie tutaj z pieniędzmi jest Izraelita,
Ale jego warunki ciężkie, niespodziane.

WĄTORSKI.

Na wszystkie się podpiszę, na wszystkie przystanę!
Byle hrabia Wątorski, mój brat pierworodny,
Był pogrzebion z przepychem, którego jest godny;
Byleby jego trumnę suto ozdobiono
Szkarłatnym aksamitem z hrabiowską koroną,
Byleby czarne kiry obito w kościele,
Byleby świec jarzących było bardzo wiele;
Byleby kaznodzieja, z karty, co mu skreślę,
Starożytność Wątorskich wypowiedział ściśle;
Byleby...

BALTAZAR.

Ale trudno.

WĄTORSKI.

Cóż?