Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I rozlew rzek, i wiosny oddech nowy,
Skowronka hymn, i jasny dzień majowy.
Kto chciałby tam
Marzyc, jak we śnie,
Niech przyjdzie k'nam:
Śpiewamy pieśnię,
Pieśnię rodzinnej osnowy.


CZĘŚĆ I. LATO.
RECITATIVO.

Jutrznia na niebie świtać poczyna,
Nad rośną trawą błądzi mgła sina,
A ponad rzeczką ptactwo świergota —
Słowik w olszniaku, chróściel z nad błota,
Śpi wioska w mroku szarych półcieni,
Ludzie, wczorajszą pracą znużeni,
Błogim spokojem zdjęci chwilowo,
Wzmacniają siły na pracę nową.
Kto umie oczy podnieść ku górze,
Widzi, jak Pańscy Anieli Stróże
Latają chórem, śpiewają radzi,
Ponad chatami sielskiej czeladzi,
I błogosławiąc jej sny poranne,
Bogu za ludzi pieją Hosannę.


CHÓR ANIOŁÓW.

O święty, święty, święty,
Boże i Ojcze nasz!
Co lud ten snem ujęty
Zdałeś pod naszą straż!
Oto gromada ludzi,
Gromada Bożych sług,
Do pracy wnet się zbudzi,
A weźmie sierp i pług.
Błogosław prac ich znoje,
Plonem ich ziemię darz —