Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Biskup w świata cztery strony
Przeżegnania udziela;
Klęka przed nim lud wzruszony,
Płacząc łzami wesela.

Ku Katedrze Zbawiciela
W górę Wawel lud płynie,
Tylko Biskup się oddziela
K'Świętosława mieścinie.

Skrył się w cieniu mąż pobożny —
Wtem głos słyszy za sobą:
— Przyjacielu! nie bądź trwożny
Przed tą świętą osobą!

To Stanisław Szczepanowski,
To Męczennik wsławiony,
Ulubiony sługa Boski,
Dawny Biskup tej strony.

On za lud swój walczył długo,
Przelał własnej krwi zdroje,
On te tłumy swą zasługą
Wiedzie w Niebios podwoje.

Kogo przemoc uciemiężą,
W kim się duch już osłabił,
Do świętego módl się męża,
Co Bolesław go zabił.

Kiedy grozi wam ruina,
Bądźcie w modłach wytrwali;
Ten, co wskrzesił Piotrowina,
I wam życie ocali.

Jeszcze innych sześciu męży
Niebo z Polski posiada;
Tej potęgi nie zwycięży
Ziemskich hufców gromada.