Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na hetmański ład
Szlachta poszła w ślad;
Zsiedli z koni w jednej chwili,
I do ziemi kopie wbili,
Prychnął konik rad.

Nim zeń zejdzie pot,
Nim owieje chłód,
Pancernicy, siadłszy w wianek,
Wychylają z swych blaszanek
Smakowity miód.

U polowych miedz,
By wróg nie mógł zbiedz,
Na pagórkach i przy jarze
Postawiono gęste straże
Bezpieczności strzedz.

Jeden podał wzór,
Drugi zapiał wtór,
I płaczliwie, i boleśnie
Zaśpiewali starą pieśnię
W stogłosowy chór.



Co będzie jadł, co będzie pił
Mój koń chudzina?
Gdy przyjdzie mnie legnąć bez sił
Z rąk Tatarzyna?

Mnie wpośród pól wykopią grób
Rycerze mili;
A smutny koń nad pusty żłób
Głowę pochyli!

Gdy wszystek duch wysączę z ran
Pod mieczem wroga,
Co będzie śnić, z kim pójdzie w tan
Moja nieboga?