Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czy nie słyszano czego o Hrehorym?
Czy on nie został kasztelanem jeszcze?
Czemu nie spieszy?... trzeba w zaszczyt nowy
Przystroić herb nasz i nasze nazwanie...
Gdy on nie został, to nikt nie zostanie...
Ni ja... ni syn mój... ni mój wnuk gajowy...
Powiedzcie ludzie, wy to pewno znacie,
Dlaczego w sercu pali mię tak srogo?
Może Hrehory, zasiadłszy w senacie...
Doszedł zaszczytów... nieszlachetną drogą?
O Boże! Boże! lepsza tutaj praca...
Spieszcie go ostrzedz; pogódźcie ze stanem...
Jeżeli jeszcze nie jest kasztelanem,
To mu powiedzcie, niech do domu wraca...
Tam na pagórku dwa dęby się świecą,
Na jednym dębie dwaj orłowie w parze,
Jeden z nich wyżej, drugi niżej nieco,
Jak herb Sulimę rysują malarze...
Dwa orły mówię... patrzajcie, w tej stronie...
Jeden na tarczy, drugi na koronie...
Niech się Hrehory nie szasta po lesie,
Gotów je spłoszyć przebiegając w pędzie:
Bo jak polecą, biada naszej strzesie!
Herbu Sulima na świecie nie będzie!...
Tak starzec szeptał w nieprzytomnej bredni;
Powłoka w oczach rozciąga się mgława;
Wnieśli gromnicę z komnaty sąsiedniej;
Wziął ją, popatrzał... — Hetmańska buława!
I jak strudzone, rozespane dziecię
Szepce nieskładnie, gdy się oczy kleją,
Dziadek zasypiał... zasypiał koleją...
Nakoniec usnął — już go nie zbudzicie.

XV.

Minęło lato — a wojsko koronne
Z inflanckiej wojny do Krakowa wraca.
Pole do chwały było mu przestronne,