Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/599

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Postać miał dziarską, a spojrzenie hoże,
Dłoń, co się nigdy przed szablą nie cofa,
Umysł przytomny, a poczciwe serce, —
Czemuż tych darów na lepsze nie użył?
Gdyby krajowi poświęcił w żołnierce,
Jakby się pięknie wsławił i zasłużył!
Jeszcze za życia Zygmunta Trzeciego,
Zamek birżański gdy obiegli Szwedzi,
Młody Szeliga wraz z drugim kolegą,.
Zebrawszy ciżbę zamkowej gawiedzi,
Sprawił wycieczkę i śmiałym obrotem
Niemałą klęskę napastnikom zadał;
A kiedy Birże poddały się potem,
On w różnych miejscach na Szwedów napadał.
Obok książęcia na bitwach niósł zdrowie,
I z chrobrem sercem do rozprawy staje;
Nadstawiał piersi, aby się wrogowie
W głębsze litewskie nie przedarli kraje,
Był to niedługi zawód wojowniczy,
Co w lat dwadzieścia znowu się ożywił:
Bo gdy po przodkach Birże odziedziczy
Książę koniuszy, Bogusław Radziwiłł,
Szeliga, zawsze Radziwiłłom wierny,
Podzielał księcia wyprawy bojowe,
Pod Beresteczkiem wiódł hufiec pancerny
I Kozaczyznę poraził na głowę.
Już czoło jego siwizną się prószy
Ozdobne w laury ojczystej zasługi;
Lecz z owych laurów żartował w swej duszy,
Bo on krajowi nie służył, jak drugi,
Jeno zdobywał łaskę u magnata,
Co chciał krajowi dowodzić przemocą;
Poszedłby, zda się, i na koniec świata,
Biłby się zawżdy, nie pytając o co;
I przy tureckim stanąłby sztandarze,
Jeżeli książę koniuszy rozkaże.