Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/594

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzecze: Niech korzyść mnoży się obfita,
Niech sią wam zbożne zamiary powiodą,
Niech sporną pracą uwieńczą się ręce.
Żyjcie, jak pszczoły, miłością a zgodą,
Zapłońcie światłem, jak świece jarzęce.
Niech w duszy waszej tak cnota się chowa,
Jak w plastrze miodu patoka miodowa!
Tak poświęciwszy pola, łąki, płoty,
Wraca do dworku stary Jezuita,
I tu stanąwszy przed nowemi wroty.
Skropił je wodą i modlitwą czyta;
A jego oko promieniem się żarzy,
Iskra zapału migoce na twarzy:
Wrota! — zawołał — ku szlacheckiej chacie
Wy, co radośnie wrota odmykacie,
Niechaj Stróż Anioł pilnuje was codzień
Od złego gościa lub złego sąsiada!
„Niechaj się tędy nie przemyka zdrada;
Niech waszych skrzydeł nie odemknie zbrodzień.
Jeśli ktokolwiek z jaką myślą zdradną
Zechce tu wkroczyć, łaską czy przemocą,
Niechaj te wrota na głowę mu spadną,
Niechaj mu głowę i piersi zgruchocą.“

XXV.

To były tylko słowa życzliwości,
Które mąż zacny wypowiedział święcie;
Ale słuchacze wioskowi a prości
Jakieś w nich dziwne widzieli zaklęcie.
Skarga odjechał znów w koronne strony,
Błogosławiący i błogosławiony.
Stary Szeliga rozmyśla w ukryciu i
Lub gwarzy o nim z chlubą co Niedzieli,
Jego sąsiedzi, co pierwszy raz w życiu
Głośnego Skargę naocznie widzieli.
Długo i szczerze zjawiskiem zajęci,
Rozpowindali — szlachcic szlachcicowi —