Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/500

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mogły z wiatrem w zawód biedz,
Mogły ptaszka dognać w lot.
Lisa zwrotów już nie ucz,
Bo to stary majster zdrad,
Zając umie w błędny klucz
Gmatwać skoków swoich ślad;
Lecz odprzęgnij sfory stal,
Każ za zdrajcą lecieć w dal,
Ruszą zwierza wierne psiska
Z najskrytszego legowiska —
Jeno w łeb mu pal!


VI.

Stary Bardysz lubił ruch,
Był do konia jeszcze zuch,
Lubił z charty latać w pole,
Przypominać swe swawole
I sąsiadom dawać wzór
Hartowności czasów swych,
I w ostępie stać jak mur,
I odyńca brać na sztych,
Lub z rusznicy — kuli treść
W niedźwiedziowe kudły wpleść.
To też starca wielbił lud;
Powiadano ze wszech stron:
Bardyszowe konie — cud,
Dzielne charty trzyma on!
I rusznicę ma nielada,
Koniem, chartem, strzelbą włada;
Lecz nad charty, strzelby, konie,
Duch dzielniejszy w sercu płonie
U starego dziada.


VII.

Doma sławy mając dość,
Dalej... dalej począł rość:
Między pany, kasztelany,
Maciej Bardysz już był znany.