Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/497

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Co błądząc po cmentarzu zwieszał smutną szyję.
Zgadł Acernus, że straty pana nie przeżyje:
Przez trzy dni wył nad grobem — na czwarty dzień rano,
Zwlekł kędyś stare kości, — już go nie widziano.

∗             ∗

Od śmierci Acernowej trzeci wiek upływa,
A jeszcze pieśnią jego tchnie lechicka niwa.
Jeszcze jego nagrobek marmurowy, stary,
Pokazują przychodniom u lubelskiej fary.
Czcili go ludzie dawni — uczcijcie współcześni,
Męczennicy żywota, męczennicy pieśni!
Ojcze! jeżeli pragniesz przekonać twe dziecko,
Jak są wiersze i piosnki zabawką zdradziecką,
To przyprowadź je tutaj, a opowiedz wiernie
O żebraczym szpitalu i biednym Acernie;
A jeśli łzę postrzeżesz na oczach młodzieńca,
Jeśli ten wzór do piosnki jeszcze nie zniechęca,
Odżałuj twego syna — Nieba go wybrały
Do cierniowej korony i do palmy chwały!
Lipiec 1855. Borejkowszczyzna.




TRĘZLOWE.
gawęda ku szlacheckiemu zbudowaniu.

I.

Hej, młokosy, żal mi was!
Niby stary znacie czas,
Niby wiecie o narodzie:
Jak żył szlachcic na zagrodzie,
Jak na zamku władał pan,
Jak się w celi modlił mnich;
Znacie w Polsce kilka zmian,
I sądzicie naród z nich.
Ej, do czarta taki sąd!
Tysiąc błędów idzie stąd,
Tysiąc bredni ciśnie druk,