Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/431

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Zapisał te przygody, co podaję ninie.
    Jam dopadł tej rzadkości — i legendę całą
    Ubrał w sukienkę rytmu, jak mi się udało;
    Niekłamanym afektem służę ci, jak mogę,
    Czerpaj stąd, czytelniku, zbawienną przestrogę.
    Choć się uczucie w pierci, myśl do głowy cieśni,
    Choćbyś jaśniej przeglądał, niż twoi spółcześni,
    Nie spiesz się — moja rada — mówić do słuchaczy,
    Co twe serce przeczuwa, co twe oko baczy.
    Nie idź za gorącemi twej duszy popędy;
    Co ci korzyść przynosi, dopatruj się wszędy,
    A serce miej zamknięte, chociaż twarz otwartą;
    Nim się na coś poświęcisz, rozważaj: czy warto?
    Chowaj zimną ostrożność i w czynie, i w słowie,
    Bo Filipem z Konopi każdy cię nazowie.
    Ognistych bohaterów minęły już lata:
    Krew, łzy i pośmiewisko — taka ich zapłata.
    1854. Wilno (dom Müllera).



    ŻEBRAK Z RZEMIOSŁA.

    GAWĘDA.



    I.
    Panie Jakóbie! ot jeszcze do pary

    Powiem waszmości jeden koncept stary,
    Skąd się przysłowie rozeszło powoli,
    Że człowiek sprawca sam swojej niedoli.
    Ot u nas, widzisz, jest ludzi gromada,
    Co to, jak mówią, na dwóch stołkach siada,
    Co przez zbyteczną usłużność gotowi
    Dać świeczkę Bogu, a dwie szatanowi.
    Szatan, łakomy na światło jarzące,
    Najpierwej takich pochwytuje w ręce,
    I za dwubarwne a niepewne zdanie