Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
IX.

A zemsta nieśmiertelnych nie długo się zwlekła.
Stanął przed starą Marti straszliwy bóg piekła,
Objawił, jak umknęło krzyżackie pacholę,
I dał uczuć swą zemstę, dał wiedzieć swą wolę.
Gdy wróżbiarka, Poklusa pośredniczka szczera,
Zażądała krwi Egli za krew Krucygiera,
Aby przebłagać bogów, a z Litwy zmyć zakał, —
Margier nawet nie zbladnął, nawet nie zapłakał.
Przywiódł Eglę przed ołtarz i tak mówił do niej:
Córko moja, od śmierci ojciec nie uchroni.
Tyś wydarła ofiarę z pod kapłańskich noży,
Poklus na mnie, na ciebie, na Litwę się sroży.
O! nie ściągaj na Litwę cierpienia niedoli!
Ja czuję, żeś ty młoda, że cię serce boli;
Ale twoje uczucie jest bogom w ohydzie,
Nie wolno im złorzeczyć, bo o Litwę idzie.
Tyś Krzyżaka przed śmiercią ocaliła srogą,
Umrzesz na jego miejscu — umieraj, niebogo!
Ja twój ojciec... wódz Litwy... nie cofnę się wcale,
Ja sam topór naostrzę, ja sam stos rozpalę,
I niech zgon, dokonany wedle niebios woli,
Litwę od takich grzechów na zawsze wyzwoli.
Bo na niebie, na ziemi niema cięższej zbrodni,
Niż gdy się z wrogiem złączą ziomkowie wyrodni.
Lecz wróg, zbawion od śmierci, ku większej ohydzie
I zemścić się, i sercu urągać się przyjdzie.
Litwini! znacie moje rozkazy książęce:
Choćbym płakał jak dziecko, choćbym łamał ręce,
Zawiedźcie ją do lochów najgłębszej otchłani,
Dopóki wyrok niebios nie spełni się na niej,
A przystęp niechaj będzie każdemu zawarty,
A choćbym ja sam błagał — słyszycie mię, warty! —
Biada temu, kto tknięty żalem lub obawą,
Wpuści choćby jej ojca, pomimo łzę krwawą!
Tak mówił groźnym głosem niezachwianej woli,
Jakby serce z kamienia nic a nic nie boli;