Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na starej szkapie odjechał kłusem
Wedle figury z Panem Jezusem.
1853. Borejkowszczyzna.



SPOWIEDŹ PANA KORSAKA,

CHORĄŻEGO POŁOCKIEGO.
GAWĘDA.



I.
Ksiądz Dominik Podolec — jak ze skryptów widzę —

Był Jezuitą w Krożach, w Połocku i w Rydze;
Nie nazbyt tęga głowa, lecz poczciwa dusza,
Cały wiek przekołatał w stopniu socyusza.
Lekce go ważą bracia i starszyzna cała,
Począwszy od rektora aż do generała;
On z wesołem obliczem, w wytartej czamarze,
Bez szemrania był wszystkiem, co starszyzna każe:
Ogrodnikiem na lato, szafarzem na zimę,
Uczył Sintaxim w Krożach, w Nieświeżu Infimę,
Słowem, mimo przykrości, mimo wszystkie ciernie,
On wszędzie szedł ochoczo, działał prawowiernie,
Nie śmiejąc się gdy wesół, nie płacząc gdy boli,
Nosił w prostocie ducha sukienkę Lojoli.
Jużci — grzech mu zaprzeczyć, że dusza pobożna,
Lecz jak mówił ksiądz rektor: Gorliwszym być można!
To jakoś do wziętości u ludu pomaga,
Modląc się wznosić oczy jak święty Gonzaga.
Niezgorszy jesteś mówca, ale prostak z waści,
A kiedy się polszczyzna łaciną namaści,
Zaraz mówią słuchacze: to mi erudyta!
Figura retoryczna aż za serce chwyta!
A waść co? gdy spowiadasz, to naród się ciśnie,
Ale to dla zakonu idzie bezkorzystnie.
Widząc, że już na serce działa skrucha święta,
Czyś zyskał choć jednego w świecie penitenta,