Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stoi czasem nietknięty aż do jutra rana,
A miód stary od szwedzkich wojen Sudermana
Wiekował w naszym lochu.
Ach, co mu się stało!
W oczy definitora pogląda nieśmiało,
Zamyśla się, i widać po całej postaci,
Że chciałby o coś pytać — a odwagę traci.
— Księże definitorze! — wreszcie go zagadnie —
Żyjesz, proszę aspana, święcie i przykładnie,
Spieszysz z usługą bliźnim ilekroć się zdarza,
Ot i tu od tygodnia pilnujesz Łazarza,
Uciekasz od podzięki, jakby od napaści.
Ale stary Dęboróg modli się za waści,
A pomimo dawniejsze z waszmością zatargi,
Wyznam, żeś taki święty, jak w żywotach Skargi.
Nie zżymaj się, nie bluźnię — niech mię Bóg zachowa!
Bo to, proszę aspana... lecz nie o tem mowa...
Chciałem mówić, żeś kapłan ze słowa i czynu,
A teolog zawzięty, jak Tomasz z Akwinu,
A łacinnik, mospanie, to jak Jezuita;
Jednak... proszę nie śmiej się... gdy cię prostak spyta:
Czy waszmość wierzysz w strachy i nocne upiory,
O których Jaś mój gada... zwyczajnie jak chory?
Wierzysz mu, czy nie wierzysz? —
Ksiądz na to odpowie:
Są cuda, panie Pawle, o których mędrcowie
Ani śnili na jawie — jest gra wyobraźni,
Czasem szatan widmami do złego nas draźni,
Tak piszą stare księgi — liczyć je nie pora:
Ot, prosto z duszy naszej wyrobi upiora
I postawi przed oczy — nie dziw, że przestrasza!
A są widma i święte: czytaj Tobiasza,
Czytaj o świętym Pawle, toć twój Patron przecie.
Są marne przywidzenia, są cuda na świecie,
Poznacie je z owoców — Bóg jest miłosierny.
— A ja wierzę! — rzekł ojciec — że rotmistrz pancerny
Wyszedł z grobu i stanął przed Jasia oczyma.