Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z całych sił, prawie bez wytchnienia. Praca stalą się dla niego nałogiem, bez którego prawie żyć nie mógł, wszystkie bóle znękanego serca powierzając swoim pieśniom. A pisał ich niezmiernie wiele, pisał o wszystkiem i dla wszystkich, bo nigdy nie umiał odmówić nikomu. Korzystano też z tego i wszyscy, którzy go znali choćby nawet bardzo krótko, prosili go o wiersze, odzierając w ten sposób poetę z tego jedynego skarbu, jaki posiadał i często wyczerpywali jego natchnienie.
Wreszcie Syrokomla postanowił zbliżyć się znowu do miasta, z którem wiązały go ustawiczne stosunki, więc w r. 1857 wynajął sobie na przedmieściu Wilna, zwanem Popowszczyzną, mały domek i tam się sprowadził, zostawiwszy rodziców w Borejkowszczyźnie. Ale niestety, nadzieje zawiodły naszego poetę zupełnie, nadto życie Syrokomli było w tym czasie tak przykrem, tyle w niem było cierni, że głębokie, prawdziwe i szczere uczucie zaczęło w piersiach Syrokomli powoli zamierać. Wyobraźmy sobie bowiem człowieka bardzo chorego, którego chwile były już policzone, zmuszonego troszczyć się o chleb powszedni dla siebie i swojej rodziny, liczącej prawie 20 głów, gdyż było potrzeba także przygarnąć nie mającą środków do życia siostrę wraz z dziećmi.
To też ze zdrowiem było coraz gorzej, zwyczajnie jak w piersiowej chorobie nieuleczalnej, a objawy choroby były przykre bardzo. Czasem zupełna bezsilność, niedozwalająca nawet podźwignąć się z łóżka, to znowu, uczucie ogromnego zimna, które nie ustępowało nawet przy silnie ogrzanym piecu i to w lecie, wreszcie jakieś niezmierne cięże-