Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tkliwie drogiego w niéj pieści kochanka,
Widzi w jéj oczkach i słyszy w jéj głosie,
Wdzięk, co przed chwilą uszczęśliwiał Zosię.
Do pysznéj klatki warownéj przed kotem,
Strojnéj kwiatami, jaśniejącéj złotem,
Pan jéj codziennie powracał o zmiérzchu;
Codziennie rankiem wylatywał na nią,
I, jakby Derwisz z Minareta wiérzchu,
Wdzięcznym odgłosem budził swoją panią.
Potém, po salach roznosząc piosenki,
Latał swobodny od ręki do ręki.
Nadszedł przeklęły dzień po wszystkie wieki.
W roskoszny gaik wzywała hulanka;
Zbiegł się ochoczo sąsiad niedaleki;
Zosia tam ujrzeć śpiesząca kochanka,
Śpiesząca miłéj królować zabawie,