Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Patrz! temu świat pustynią, młody wiek ciężarem;
Pragnie serce napoić miłości nektarem;
I zjawia mu się piękność; w uroku promieniach
Ujrzał jéj boski uśmiéch, zginął w uniesieniach.
Dzieli ich morze przeszkód, co oddycha burzą;
Lecz kiedyż łódź miłości przeszkody zanurzą?
Wstąpił do niéj; nadzieja rozwinęła żagle,
Wpędziła w środek burzy i zniknęła nagle.
Bez nadziei, bez gwiazdy opiekuńczéj, w mroku,
Błąka się bity falą śród nieszczęść natłoku.
Cóż go zbawi, uleczy, smutne zetrze wzmianki?
Co go porwie do nieba? — Znów uśmiéch kochanki.
Uśmiéchu! kwiecie duszy! promyku téj doli,
Która cnocie po ziemskiéj zaświeci niewoli!