Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wnet, rzekła Zosia, klatkę otworzę —
Skrzypnęły drzwiczki — Lećże niebogo! —
I pyrchnął czyżyk, i już na dworze.
Zwija się, leci, na blizkim dachu
Radośnie nócąc usiada:
— Szczęśliwyś teraz! o jakiem rada!
Wzruszona Zosia powiada. —
Ale zadrżała od strachu,
Gdy do ptaszyny skradł się kot bury.
Próżno nań Zosia macha, wykrzyka;
Przed jéj oczyma czyżyka
Srogie rozdarły pazury.
— O nieszczęsna! ja skarżyć śmiém na władzę matki,
Mówiła biedna Zosia, zlewając się łzami,
Smutna to widzę łaska tych wypuszczać z klatki,
Co jeszcze nie umieją władać sobą sami.