Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.1.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ach! komu ranna chwila w nikczemnym śnie schodzi:
Niczém téj dobrowolnéj straty nie nagrodzi!
Duszo dnia! królu świateł błyszczących na niebie!
Jak wielkim być ten musi, kto utworzył ciebie,
Kto ci wschodu otwiéra bramę co świtanie
I po górnych błękitów toczy oceanie!
Tyś, wszystkorodną władzą i przymioty twemi,
Obrazem bóstwa, wzorem jest dla panów ziemi:
Zarówno się uśmiéchasz niebotyczéj skale,
Jak do kępy w dolinę rzuconéj niedbale;
Tym promieniem królewskie złocisz lwa kędziory,
Którym stroisz kolibra w najżywsze kolory;
Nietylko twoie światło w roskoszy świątynie
Przez wysokie kryształy do pysznych sal płynie;