Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Teraz czas nagli; spieszmy się, spieszmy,
„I starych ojców dawnym zwyczajem,
„Czcią naszą zmarłych braci pocieszmy,
„Wszak i nas kiedyś ktoś uczci wzajem!“

Zaraz starszyzna Janusza zwłoki
Na marach z drzewców chorągwi wzniosła,
I mierzonemi w milczeniu kroki,
Wmiejsce wiecznego spoczynku niosła.

W pośrodku smutnych walk towarzyszy
Sunie się z ciałem orszak wspaniale;
I chycha czasem Woronicz w ciszy,
Zająka z serca rozgłośne żale.

„I jakże ojcu, matce, rodzinie!
„Jakże o ciężkiéj doniosę stracie!
„Ileż tam gorzkich łez nie popłynie —
„Wcześnieś nam poległ rycerzu, bracie!“

Dniowo ognisko z chmur przerzędzone,
Blask przezroczysty w pole rozlewa,
Wlewo przez dali ciemną zasłonę
W Swiślańskich górach migają drzewa.

Już i dolina — Z łona doliny
Woń sieją polnych kwiatów kielichy,
Miała niewinnéj uśmiech dziewczyny —
Jéj strój i świeżość i smutek cichy.