Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Do tego szczerych modłów kościoła,
Od tronu Boga wiara pośpiesza,
Z słodkim uśmiéchem, w pogodzie czoła;
Jak tkliwa matka wiernych pociesza.

Jednym ulżywa ciężkie katusze,
Wyléwa balsam w rany rycérza,
Co uchodzącą z westchnieniem duszę
Królowéj niebios, Maryj powierza.

Lecz oto śpiesznie zewsząd po trwodze,
Jak rozprószone łodzie po burzy;
Zdąża rycerstwo, zdążają wodze,
Wielu bez koni, ranni niektórzy.

Już i nieszczęsny Janusz odbity,
Niosą — upływa krew, życia źródło,
Sinemi pasy śmierci okryty,
Wzrok osłupiały, serce ochłódło.

Tuż jechał hetman Woronicz smutny,
Słucha powieści wiernego jeńca,
Jak w nocy z wrogiem bój był okrutny,
Jak obskoczono zewsząd młodzieńca.

Jak dzielnie walczył, jak schwytan w bitwie,
Zniósł mężném sercem ból rany, męki,
I że przed chwilą w nagłéj gonitwie;
Od jakiejś mściwéj ledz musiał ręki.