Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łodziach zwanych czajki zapędzał się aż pod Carogrod, Trebizondę, Synopę; palił po kilka krotnie te ostatnie miasta, i spustoszył nieraz całe wybrzeża Turcyj azyatyckiéj. Powrót z jednéj takowéj wyprawy posłużył za przedmiot ninniejszego spiewu.

Uczony nasz Starowolski w opisie życia Konaszewicza, przyznając mu wszystkie wysokie zalety, a nawet rzadką trzeźwość, niewiem skąd wyczerpał tę wiadomość że ten wódz w rok po wyprawie Chocimskiéj umarł z rozpusty. Konaszewicz żył kilka lat dłużéj; kroniki kijowskie naznaczają mu koniec zupełnie inny, zgodniejszy z duchem owego wieku, tudzież z mistycznym i surowym charakterem tego wojownika. Na schyłku sławnego życia, po wieloletnich mordach i pożogach, zapragnął Konaszewicz umrzeć w pokorze i skrusze. Jakoż dobrowolnie złożył hetmańską władzę, majątek rozrządził już to na rzecz kościołów, już na założenie Akademij w Kijowie, i przebywał aż do śmierci w klasztorze pieczarskim; są wszelako ślady w hystoryj, że i z tamtąd występował na bój z Tatarami.



Ura ho! ura ho! ura!
Limany! nasze limany!
W ogniach goreją kurhany,
I Czertomelik i Dura!
Okrzyk bracia! a wesoło
Aż rozgłośnie na około