Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„O! by miał tyle co dziécię sił,
„Na ptasich skrzydłach już by tu był;
„Pewnieby wolał, niż sławne boje
„Całować usta i piersi moje.“

Pochyla głowę. — I nowy cud!
Siedm arf na jasnym zwierciedle wód,
Siedm arf na niebie wdzięcznie się mącą,
Niby chcą zwabić duszę tęskniącą.

„Arfy gwiazdziste czas już o czas,
„Stróny od niebios widzę i was!
„Po tych ja strónach pieśnią wypłynę
„W piękniéjszą, milszą duchów krainę.

„Księżycu! góry! dobra noc wam!
„Stary mój ojciec żyć będzie sam,
„I do haremu smutnéj nie sprzeda!...
„Milszy o milszy raj Mohameda!“

Pieśń od jeziora dzwoni raz w raz,
I chmura księżyc ćmi jeszcze raz,
I rozigrane w cieniu świetliki
W złote huryskę barwią promyki.

Gwiazda po niebie ślizga się wzdłuż,
Gaśnie. — I nie masz Majumy już...
Tylko na wodzie szybko u brzega,
Kręg się za kręgiem fali rozbiega;