Więc, takie, wina popiwszy kielichem,
Godzisz się wreszcie z myślą żeś jest lichym —
Nie iżbyś szukał zniżenia się w źwierzę,
Lecz że nie będąc duchem, twierdzisz «wierzę!» —
A twierdząc, konasz rozumem doczesnym,
Stając się wiecznym, ileś nad-spółczesnym.
Tak ludziom na śmierć idącym się daje
Puchar[1] — i w innych też chwilach solennych
Stwierdzają prawdę oną obyczaje
Ludów, bynajmniej sobie nieościemnych.
Właśnie tak Jazon kielich wzniósł — gdy z dworu
Stuk młotka zabrzmiał, a potem ten samy —
Lecz już jak cięcie obuchem toporu.
A dalej poświst zawias, co od bramy
Wypartej, darły się wstęgą brązową
I tupot skorych nóg zmięszany z mową — —
Mistrz wstał, lecz w chwili gdy miał się ku sieni,
Liktorów weszło dwóch i znaczna rota —
Co widząc: «Bądźcie albo pozdrowieni» —
Rzekł «albo — niecnie zmyliliście wrota —
Cesarz-że pisze do mnie?» — Liktor na to
Pierwszy: «litera którą trzymam, złota,
Mówi, że skazan jesteś na wygnanie,
Ty — filozofy — tudzież chrześcianie»[2]
Co rzekłszy zaciąg czynił straży zbrojnej,
W przysionku stawiąc szepczących żołnierzy;
Jak człowiek swoje gdy pełni, spokojny
I zimny — pełni to co się należy —
A łatwość w tem ma utrzymania rzeczy,
Iż sam nie wątpi i nic mu nie przeczy.
«Kończmy!» Rzekł Jazon i puchar wychylił,
Ale ust nieco kielichem omylił
Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/278
Ta strona została skorygowana.