Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ŹRÓDŁO.
— Więcej już nieśń,
Lecz pomń, że pieśń
Nie tylko z rany wylecza —
Sprobuj to sam
U smoka jam —
Rymem — ah! — będzie cios miecza.
(Przepadają ściany niewidzialnej groty i zamku. — Krakus na mchu w lesie śpiący zostaje jak pierwej — zorza poranna świtać zaczyna.)

ZORZA.
Wstawaj Książe! — czas w drogę —

KRAKUS, porywając się.
O! wiem — wiele wiem — — mogę! —




V.

(Komnata książęca na Wawelu — lampa u sklepienia mimo światła dziennego pali się.)

RAKUZ, sam.
Dnie, noce jedną stały mi się dobą
Nim chwila przyjdzie, chwila pojedynku —
(Przechadza się — staje.)
Miałżeby człowiek wyścigać się sobą?
Potem się gonić będąc pierw na rynku —
Ciało za sobą wlec, czuwaniem zwiędłe,
I osobistość spajać gdzieś rozprzędłę.
Szczęśliwy kto jest tam, gdzie jest — ja wcale
Nie byłem owdzie! Dziś mi cięży chmurą —
Dnie, mroki, zorze — palę się a palę,
Jako ta lampa — nie wiem już noc którą —
I zawsze kędyś mam mój dzień słoneczny
I wszelki blizki jest mi niebezpieczny —

SZOŁOM, wchodząc.
Panie nasz! — płatnerz od świtu wysłany
Do kamiennego królów mogilnika,
By miecz pociągnąć o grobowców ściany;