Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I ramię moje sięgało do góry
I czoło moje wyżej dachów rosło.
— Wiem, że są boje wszelakiej natury:
Ani mię dziwi gościnność kamienia —
Lecz, jestem smętny — i jestem ten, który
Dla siebie nie chce już nic, prócz spocznienia!
(Pochyla się i kładzie opodal progu.)
A przeto wolę na tym mchu jałowym
Przyledz, niż świetne przyjąć zaproszenia —

PRÓG.
Książe się kładziesz w ogrodzie zamkowym
W Grocie bezwidnej, z drogiego kamienia;
Gdzie źródło w konchy spada alabaster,
Stół z niewinnemi ofiarami czeka:
Mleko, owoce i miodowy plaster
Podaje cisza, przyjaciołka człeka,
Nie kłamająca natrętnemi słowy —
(Zasuwają się ściany niewidome.)
Spocząłeś Książe w grocie szmaragdowej!




III.

(U pierwszej brony zamku — Rakuz na spienionym koniu — Grodny na czele czeladzi.)

GRODNY I CZELADŹ.
Z straszliwą wieścią czekamy na drodze —

RAKUZ, oddając konia.
Niechaj wiem:

GRODNY.
— Książe! nas opuścił Włady — —

RAKUZ.
Kółko mi o tem szeptało w ostrodze:
— Płaczki niech wyją, niech szlochają dziady,
Stos wielki cieśle niech od rana stawią,
Chorągwie niech się zbiorą i gromady —
(Po chwili.)
— A smok? —