Strona:Poezye Brunona hrabi Kicińskiego tom I.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jeszcze się od dziedzińca nie otwiéra furtka,
Coraz ciemniéj i chłodniéj... gdzieżeś się podziała?
Już mi całkiem przemokły chodaki i kurtka,
Pójdę więc, przekonam się co robi niestała.

Wszedł zatém zakochany do Małgosi domu,
Wszędzie już było cicho; wchodzi pokryjomu,
I widzi jak Małgosia, w kuchni, w samym dymie,
O tłustą rękę wsparta smacznie sobie drzymie.

Wchodzi Jan. Przygląda się... Małgosia chrapiąca
Dziś w oczach jego stokroć powabniejszą była,
Na palcach się przybliża, wreście w bok ją trąca,
I mówi: O Małgośiu! Jakżeś ty jest miła.

Małgosia poziewając wyciągnęła ręce,
Jak się masz, rzecze, Janie! Jan uradowany
Mówił jéj o czekaniu, i o swojéj męce,
I tak mówiąc zdrzymał się przy swojéj kochanéj.