Ze cisnę usta w dłoń mą, jak do czoła
Jak do ustek jéj, w owej godzinie ostatniéj,
Gdym jéj oddając pocałunek bratni,
Dusze do duszy przelał w uściśnieniu.
— Błogi stan! roskosz z lubych ust wypita,
Jak woda życia, z ust w serce przepływa,[1]
Wstrząsa pulsami, po krwi się rozléwa,
Błyszczy na oczach, na twarzy wykwita,
I razem z życiem ulatnia się w tchnieniu. —
Lecz już świtało, już czarne zawoje
Nocy od czoła niebios dzień odpinał;
Azza odeszła milcząca, spłakana.
Nigdy tak smutno cyprys się nie zginał,
Jak głowa moja spadła na kolana.
Świat mi pociemniał i łez mi nie stało,
A w piersiach gorycz. Zda się jedno brżemie
Spadło na płuca i oddech trzymało,
Drugie na głowę i gniotło mię w ziemię,
Środ konwulsyjnych bólów i krwi bicia.
Słuchałem burzy w sercu, i czekałem
Prędkoż-li boleść ostatnią nić życia
Zerwie, ostatnią już, cięższą od włosa.
Długo tak, niemy, półmartwy, przetrwałem.
Okropny agon! piekła i niebiosa
- ↑ Jak woda życia w serce się przelewa.
Woda życia, albo woda nieśmiertelności, płynie, podług powszechnéj wiary na wschodzie, w ciemnościach (der zulimat). Aleksander wielki szukał jej besskutecznie. Prorok Hizr (nasz Esdra, podług innych Elias) miał z niéj czerpać. Jestto coś nakształt eau de jonvence, która w XV. wieku tyle hałasu we Fraucii narobiła. Poeci mahomedańscy bardzo często o niej wzmiankują.