Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

There was mounting ’mong Groemes of the Netherby clan,
Forsters, Fenwicks, and Musgraves, they rode and they ran,
There was racing and chasing on Cannobie Lee,
But the lost bride of Netherby ne’er did they see.


Raz kiedy jeść obiad usiadłem przy stole,
Miecz szczęknął na ścianie, koń zarżał przed sienią.
I zaraz przeczułem, że Zosię mą żenią,
Że w oczach ze łzami, s kwiatami na czole,
Oddali ją komuś rodzice przedajni.
Więc wstaję i co tchu mam biegę do stajni.

„O stado! strzegłem cię jak własnéj méj głowy;
Karmiłem, poiłem, pieściłem za młodu,
Dziś któż mię zaniesie na zachód od wschodu,
Nim zgaśnie ta iskra, co pryśnie s podkowy?”
I konie u żłobów się gryzły i rżały.
„Posłuchaj mię Panie,” rzekł rumak schorzały.

„Nie w moim już wieku biedź z wiatrem w zawody,
Lecz sił mych ostatkiem chcę służyć wam obu,
Twa Zosia mi owsa przyniesie do żłobu,
Przemówi, pogłaszcze i z dłoni da wody;
Ruszajmy! ty panie weź pośpiech za godło!”
Więc siodła go szybko i skacze na siodło.

„Ostrzegam, zwiąż głowę, odepnij ostrogi,
A trzymaj się mocno, pejcz tylko weź w ręce;
Bo kiedy przypomnę me lata źrzebięce,
Wytrącę cię s siodła, podbiję pod nogi.”
Rzekł i mil czterdzieście dwie ubiegł za chwilę,
I jeszcze czterdzieście i jeszcze trzy mile.