Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Piórka miał złote, jego piosneczka,
Nie jak piosneczka tkliwa słowika,
Ni jak skowronka, co jak gwiazdeczka
Migając po nad głową rolnika,
Ranny paciorek dzwoni z daleka;
Lecz tak zaśpiewał głosem człowieka:

„Ty sznurek wiążesz a Jaś się żeni,
Jaś zaręczony innéj dziewicy,
Jeszcze dwie chwile, a już złączeni,
Już wieńczeni wrócą s kaplicy.“
Biegę do okna, rzucam mój sznurek,
Patrzę, Jaś do nas jedzie przez wzgórek.

Jaśże mię rzuca, czy kocha wiernie?
Jak Jasia nazwać? niewiém ze strachu.
Różą niemożna, róża ma ciernie,
Laurem niemożna, laur bez zapachu.
Choć mój Jaś świéży jak róża młoda,
Choć jak laur Jasia mego uroda,

Trzeba właściwsze dać mu imiona.
Witaj gałąsko kwietna jaśminu!
Witaj topoli, rózgo zielona!
Witaj szczęśliwych Rodziców synu!
Przynieś nam szczęście w chatkę spokojną.
Gdzieżto tak spieszno? gdzieżto tak strojno?

„Żenię się, serce! znalazłem drugą,
Gdy chcesz przybiegaj wnet do kaplicy;
Długo ja długo, byłem twym sługą,
Dziś ty bądź drużką mojej dziewicy.“
On rzekł, pojechał. A ona blada
Bez tchu do izby sąsiadki wpada.

„Co ci? ty cierpisz, ty nie przy sobie,
Oczy tak straszne, usta tak sine.“