Strona:Poezye (Rydel).djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



DIANA I ENDYMION


Miesięczny blask, na strugi srebrzyste rozbity,
Pada w mroczną głąb lasu po przez drzew konary
I strop leśny jest na kształt sklepionej pieczary
A promienie księżyca, jako stalaktyty.

Kolumnady pni czarnych i powiewne kity
Paproci koronkowych cień rzucają szary —
Cisza, tylko w oddali grają gdzieś ogary
I echo przez bór leci srebrnym snem spowity.

Z ciemnych gąszczów Diana wybiega dziewicza,
Na włosach krąg promienny, w ręku łuk ma giętki...
Wtem stanęła śpiącego widząc Endymiona...

Patrzy — ujęta czarem sennego oblicza,
Pochyla się nad śpiącym cala zapłoniona
I na ustach mu kładzie pocałunek prędki...