Strona:Poezye (Rydel).djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



PARKI


Słońco we krwi umiera. Zapadło w połowie
A jeszcze się ogląda z poza gór łańcucha,
Jeszcze po mętnem niebie rudą łuną bucha,
Lecz dołem noc już idzie na skalne pustkowie.

Wicher w szczelinach targa zioła jakieś wdowie
Jęczy... cichnie i echa własnych jęków słucha,
Jakby trwożny, czy skarga nie doszła do ucha
Zgrzybiałych mar, co siedzą na głazach w parowie...

Wybladłe, siwowłose w pomroce się bielą:
Jedna przędzie zgarbiona nad szarą kądzielą
I nić — kościstą ręką — rzuca drugiej siostrze,

Która ciernie i kwiaty w drżącą przędzę wije.
Trzecia drzemiąc, kołysze naprzód i w tył szyję
I przez sen w wyschłych palcach ściska nożyc ostrze...