Strona:Poezye (Odyniec).djvu/530

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żegnam ostatniém wieszcza zadumaniem,
Kiedy ku przyszłéj pieśni swych ozdobie,
Troskliwą myślą zbiera przed rozstaniem
Wszystko co widział, czuł, i myślał w tobie!

Miasto! dość wspomnieć twoje święte imię,
Czyjeż wnet serce żywiéj nie uderzy? —
Jako świat niegdyś do ciebie, o! Rzymie!
Chwała twych wspomnień do świata należy.

Z nią naprzód serce zaręcza młodzieniec,
Kraj i swobodę gdy kochać zaczyna;
Tu myśl poety ulata po wieniec,
Po palmę Niebios duch Chrześcijanina.

Któż nie zapragnął, dawnych świadom czynów,
Nad twoją o nich podumać ruiną?
Lub cię z nadludzkich cnót i dzieł twych synów
Nadziemską jakąś nie mniemał krainą? —

Nie inny urok na współczesnych ludzi
Wieszcz lub zwycięzca zwykł rzucać zdaleka.
W kim–że szlachetnéj zawiści nie wzbudzi,
Kto zblizka poznał wielkiego człowieka:

I o natrętnéj zapomniawszy chwale
Przyjazne serce ku niemu ośmielił.
Na łonie jego myślał poufale,
Czuł jego czuciem, i swoje z nim dzielił? —

Szczęsny! kto błądząc po twych, Rzymie, szczątkach,
Z grobu olbrzyma, dawny wzrost ocenia: