Strona:Poezye (Odyniec).djvu/099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Cóż jest bogactwo, gdy żadna powinność
Nie wskaże duszy, jak go użyć trzeba? —
Grobowy nasyp! — co wszelką jéj czynność
Zagrzebłszy w ziemi, odwróci od Nieba! —

„Czyż własną męża hańbę lub sromotę
Zastąpi żonie czyjaś chwała cudza? —
Czyż dlań jéj serce kupią skarby złote,
Gdy zbytek wzgardę, sknerstwo wstręt obudza?“...—

Tak jéj myśl własna — i duch siostry radzi.
I dumni, możni, odprawieni z niczém. —
Bo ona wierzy, że Bóg przyprowadzi,
Z kim duch jéj sprzężon w świecie tajemniczym.

I Bóg go przywiódł. — A miłość w nim była
Nie dla niéj tylko; — i była moc wiary,
Nie w siebie tylko; — był zapał i siła
Do walk i pracy; i był duch ofiary.

I ona w pełni godności niewieściéj,
Stanęła przy nim ze czcią i pokorą,
Być, czém duch dla niéj — osłodą boleści,
Pobudką czynów, i w trudach podporą.

I Bóg w niéj sprawdził: że kto duszą słucha
Głosu i natchnień Jego — ten sam wzajem,
Dla swych kochanych będzie jak głos ducha:
Co ich, anielskich przestróg obyczajem,