Strona:Poezye (Odyniec).djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Skończył — lecz one, czy topojmując
Z głosu myśl słowa; czy sił nie czując:
Choć rozwiązane, jeszcze nie śmiały
Próbować lotu, i tak siedziały,
Jak w skwar czekając kropli napoju.

Święty zrozumiał: „Lećcież w pokoju!“ —
Rzekł, i znak krzyża zrobił nad niemi ... —
Wnet wszystkie razem furkły od ziemi, —
Lecz na powietrzu, zwinąwszy lotem.
Zawisły nad nim, jak piór namiotem,
Ważąc się na swych skrzydłach rozpiętycli.
Jak chór aniołków w obrazach Świętych. —

Cześć i zdumienie zdjęły młodziana.
Kornie przed Świętym padł na kolana,
I sam oblókłszy suknię zakonu,
Jak syn mu wiernie służył do zgonu.

A zaś turkawki, w pobliskim gaju.
Gnieżdżąc się, mnożąc, śmiało jak w raju,
Same z swém całém plemieniem nowém,
Z dzikich się stały ptastwem domowém.
1868