Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
POGRZEB AKTORA.


Chowano go wesoło — nie dziwota!
Aktorem był, motłochu bawicielem...
Pomnę jak dziś, pogoda była złota,
Czerwiec się śmiał rozkoszą i weselem...

Aktorki szły z krochmalnych sukien szumem,
Cukierki ssąc malowanemi usty;
„Patrzcie, to ta — szeptano między tłumem —
Co role gra bohaterek rozpusty...“

Kochanek miał balowe rękawiczki,
I w stronę dam spoglądał amoroso;
Jak stado mew dreptały baletniczki,
A tragik szedł z majestatyczną grozą.

Musiał się śmiać, kto spojrzał na komika,
Co krzywił twarz, pragnąc wyglądać czule;
Wesoło też przygrywała muzyka
Marsza, co był żałobnym — na tytule.

Szedł liczny tłum, lecz tylko... zbierać wzorki;
Każdy był rad zobaczyć rzecz niezwykłą:
Aktorów w dzień oraz umyte aktorki,
Z których lic fałsz i malowidło znikło.