Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
FRANCUZICA.


Widywałem ją w jednej cukierni,
Opuszczonej i starej, jak ona.
Przychodziła zawsze sama, w czerni,
Wypłowiałym pledem otulona,
I siadała w milczeniu, gdzie siada
Emerytów kaszlących gromada.

Kawy szklankę przynosił jej chłopiec,
Oraz świeże francuzkie dzienniki;
Układała wysoki z nich kopiec
I dobywszy z torby rogaliki,
Zawinięta w gazet prześcieradła,
Jednocześnie: czytała i jadła.

Mumja w takiej nie drzemie martwocie,
W jakiej ona spędzała wieczory;
Przyjaciela miała tylko w kocie,
Co był brudny, mrukliwy i chory,
I biegł do niej z kąta za bufetem,
Z najeżonym fantastycznie grzbietem.

Nakształt grubej, zaściankowej szlachty,
Którą laury bismarkowe kuszą,
Tylko w wielkie, polityczne płachty
Zagłębiała się wzrokiem i duszą;