Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dla zbójcy — mało
Sprawić katusze...
Umęczył ciało,
Zabija duszę!

Pókiż będzie kraj nasz miły
Ta ofiara plamić krwawa?
Czyli nie dość ją stwierdziły:
Lwów, Sandomierz, Kraków, Rawa?
Żywą posoką
Przelana czara...
Oko za oko!
Za zbrodnię — kara!


Chór.

Łatwiej ścierpi losów urąganie,
Kto się z nędzą zbratał od kolebki —
Lecz tyś hańbą napiętnował, Panie,
Lud, co bywał i wielki i krzepki.
Choć przed rzymskim schylił się on kaskiem,
Chwały jego nieszczęście nie zmniejsza —
A im żywszym świeci przeszłość blaskiem,
Tem obecność łzawsza i czarniejsza!


Śmieszek.

Mośki, Abramki, Szmule,
Nie warci łzy ni łezki —
Lud, co jada cebule,
W sam raz do humoreski.