Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Drugą słonecznéj sięga lilii,
Co z Józefowéj laski srebrzyście,
Rozwija przed nim swe sześcioliście.

— Puść mię staruszku, pójdę na ziemię,
Józef kochane uwalnia brzemię,
— A gdzie paniczku? —
— O! tam na wzgórek,
Gdzie się coś bieli jak kilka piórek,
— Oj to nie piórka, nie polne kwiaty,
Bielą ze wzgórka niewieście szaty,
A górą drzewo, a jeszcze daléj,
Zamek królewski w gruzy się wali,
A niebo ciche.....
Do miejskich dzieci,
Józef staruszek pomagać chce ci. —
— Nie, nie, zostańcie ojcze piastunie,
Z świętych się ramion ptaszkiem zesunie,
I już na ziemi, już w drodze z Jankiem,
Z onym krzyżykiem, z onym barankiem.
Mały pustelnik pracuje szczerze,
Przed swoim Panem wyrzuca perze,