Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Których tak wiele na tych brzegach marło,
W doczekiwaniu dni weselnych świątek.
O! niech wprzód język zeschnie nam na skórę,
Nim zaśpiewamy utrudzeni żalem,
Niech wprzód prawice zapomniemy wtórę,
Nim utraconą świętą Jeruzalem. —
O! ziemio ojców, niech nas pomsta kosi,
Jak zeschłą trawę kosarz letniéj pory,
Jeśli wygnańcy na tych brzegach bosi,
Przywdziejem na się ludów tych bisiory.
Niech nas gniew Boży okryje jak morzem,
I powytraca do ostatniéj głowy,
Jeśli na czele szczęścia nie położym
Syonu świętéj góry Dawidowéj.
O Babylonie! o ziemio przeklęta!
Na którą oczy tyle łez wylały,
Szczęsny kto porwie twoje niemowlęta,
I jak skorupy roztrąci o skały.