Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak ci na kobzach zagrają dudarze,
Jak się w karczemnéj znów wykąpiesz parze,
Jak ci koniki polne brzękną w żytach,
A powieść złożą dziewczęta przy sitach,
Zobaczysz jak ci serce odmłodnieje.
A ja jéj na to: wrócąż mi nadzieje?
Powiedz czy grób mi odda jednę szczęsną
W mem sercu cicho śpiącą pod łzą rzęsną,
Jedną anielską, jedną niekochaną,
Którąm pokochał, ale już nierano,
Gdy jéj trumienną suknią wiatr podwiewał,
I dziad stał z krzyżem srebrnym i ksiądz śpiewał.
Jeśli to wszystko wróci mi, to wrócę,
Więc nigdy? nigdy: tak się nie zarzekam,
Wszak wiesz, że tylko za powrotem czekam,
I że się pierwszy na tę drogę rzucę,
A nie po miłość, już ni przyjaźń żadną,
Ani po wieńce z lauru na czoło,
Lecz po co zboża dojrzałe się kładną,
Kiedy na żniwa wyjdzie całe sioło,
Pójdę, bo trzeba być bitym jak ziarno,
Zanim w wieczności zsunę się noc czarną.