Przeto iż czuję: że co w duchu czynię,
Przyjaźń mi istot zaziemskich wyjedna.
I sieję ziarno wolen od obawy,
Czy kruk je schwyci, czy je wicher zwieje,
A mnie co na tem — ja nie szukam sławy,
A z wrogów swoich Pan Bóg się naśmieje.
Szaleją burze... lecz burza to chwila,
Dłużéj pokoju niż nawalnéj burzy,
Choć burze wieją, kwiat liście rozchyla,
Długo szatana, aleć Boga dłużéj!...
Przejdzie to wszystko co w czasie powstało,
I nie zostawi po sobie ni śladu,
Piję więc w ciszy moje krople jadu,
Za zdrowie myśli, co się rodzi biało,
I skrzydła bierze do górnego lotu,
Zdala od zgrai przyległéj do śmieci,
Co utraciła prawo do powrotu,
Pomiędzy wiecznie śmiejące się dzieci.
Zdrowie téj myśli, co wita pokojem,
Zdrowie téj myśli, co idzie przebojem,
Zdrowie téj myśli, co zmniejsza ciężary,
W niemocy świata piję zdrowie wiary.
Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/035
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.