Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z tęsknym uśmiechem wypijem gorycze,
I zniesiem w ciszy męki nam zwyczajne.
A choć krzyżowa nasza droga długa,
Ale im dłuższa tem większa zasługa.

A wy odstępcy niech wam Bóg przebaczy,
Wyście zwątpili i z czołem wytartem
Klękli przed carskim prestołem, przed czartem,
Niosący rózgi moskiewskich siepaczy,
Na krew rodzinną i wstyd was nie spali,
Kiedy bluźniercze wypluwacie słowa,
Na tych co Polsce wiernymi zostali,
I płoną jeszcze jak świeca grobowa,
Podana w ręce chorego ściśnięte,
Przy któréj duchy gromadzą się święte.
I car, mówicie, przyjmie nas łaskawy,
W ojczyźnie naszéj, już w dziedzinie swojéj,
Wiecież, że umarł kto śmierci się boi,
Przeklęty, który zdejma wieniec krwawy,
Kto łamie pałasz, kto opuszcza braci,
Kto się ubogiéj swéj matki zapiera,