Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
DO POLEK.
W ALBUMIE PANI HR. M.


Wy się z francuskiej modlicie księgi,
Bogu, dewocją kłamiąc jałową!
O, bo nie znacie owej potęgi,
Jaką w rodzinne Bóg zaklął słowo!

Wy się modlicie mową salonów,
Co się wśród zimnych zszarzała ludzi —
A nie tym świętym głosem miljonów,
Który miljony do czynu budzi.

Wasza modlitwa woniami zlana,
Gdzież w niej świeżości i siły zaród?
Taka modlitwa nie dojdzie Pana,
Tak się tułaczy nie modli naród!

Polki, niech wasza modlitwa będzie,
Jako pierś Marji przeszyta mieczem —
Niech się o niebios oprze krawędzie,
I niechaj bólem zadrga człowieczem.

Idźcie do chaty, gdzie Boża Macierz,
Co dnia modlitwy słucha wieśniaczej;
Może za prosty, ojczysty pacierz,
Bóg wam modlitwy tamte przebaczy.