Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
POKUTNI.


Ale gdzie się kolwiek chcieli obrócić,
tam ręka Pańska była nad nimi, jako po-
wiedział i przysiągł im, i byli bardzo
udręczeni.
Judices II. — 15.


Na Izraela cierpiący lud,
Klęska wciąż bije za klęską,
Zniszczone łany, niewola, głód,
Siłą go gniotą nadmęską.

Schylone czoła uznoił pot,
Twarze by chusty wybladły —
Myśl już straciła sokoli lot,
Ramiona na dół opadły.

Snują się męże blade jak cień,
Do mężów dziatwa się garnie.
Tak noc zapada, tak wschodzi dzień,
I nowe wschodzą męczarnie.

Wróg wygnał biednych z ich własnych leż,
Popalił domy, namioty,
W jaskiniach chroni się dziki zwierz,
Gdzież im schronienie wśród słoty.

Na polach dawno nie chodzi pług,
W oczach zda czytać się zguba.
Gdzież ów potężny, ów wielki Bóg?
Bóg Abrahama, Jakuba?