Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

∗                    ∗

Zasnąłem — i obrazy przed senną powieką
Snuły się jak obłoki po błękicie jasnym.
Pierwszy obraz był czuły. — Nad rodzinną rzeką,
Na górze stał dwór biały — byłem w domu własnym.
Matka i brat i siostra, witali do koła,
Jak majtka co z rozbicia statku wyszedł cały —
I nasze łzy serdeczne tak się pomięszały,
Jak modlitwa dziecięcia z modlitwą Anioła. —
O! jak miło po czasach spędzonych boleśnie,
Po długich, krwawych bojach, po świata obiegu,
Odpocząć pośród swoich na rodzinnym brzegu:
Taką roskosz poznałem — czemuż tylko we śnie!
Znikł ten widok — i znowu po złotym promieniu
Inny, czuły jak pierwszy, spłynął ku mnie mile,
Co czczęśliwej przeszłości przypomniał mi chwile —
I minione obrazy przedstawił w marzeniu!
Przybyłem w dom kochanki — na chwilkę — dwa słowa —
Na jedno powitanie — i jedno: bądź zdrowa! —
Jej wzrok przykuł mnie do niej — chciałem bawić wieki —
Lecz wzywał już do boju odgłos trąb daleki;
Trzeba żegnać — żegnałem — a rączka jej biała
Jeszcze mnie przy odjeździe przez okno żegnała!
Lecz i ten obraz zniknął — z nim powiędły róże
Słodkich marzeń — po wiośnie, błysły zimy burze —
Jak widma, przesuwały się straszne widoki:
Na Ostrołęckiem polu, nad Narwi brzegami
Ujrzałem stosy czaszek, skrzepłej krwi potoki,
I dwugłównego sępa nad braci grobami. —
I krzyknąłem na sępa: «Precz! to nasze błonie,
«Wszak do dzieci należy ich matki mogiła —
«Nie rozciągaj tu szponów — bo w tej ziemi łonie
«Kości nasze — krew nasza tę ziemię ochrzciła.»
Ale sęp nie odleciał — bo mu z każdej strony
Inne ptaki złotemi strojne koronami
Przyzwalały na zbrodnie i biły pokłony:
Nawet kogut co niegdyś pomiatał sępami —